 |
Warto przeczytać |
|
 |
Konkurs IRB 2008 |
|
|
|
 |
Sekunda |
Księżyc w pełni oddziaływał na nią bardzo silnie. Stawała się drażliwa, niespokojna. Umiarkowana pewność siebie, jaka ją cechowała, ginęła, a na jej miejsce wysuwały się tysiące wątpliwości. Dziś znowu ją dopadły: - Gdyby zmienić dotychczasowe życie. Przewartościować je. Poddać się, pójść do kościoła i wyszeptać księdzu wszystkie grzechy.... Albo nie wszystkie. Ten jeden jedyny przemilczeć. Bo jakże można obcemu, może niesympatycznemu, człowiekowi mówić o tym, co boleśnie wypełnia najskrytszy zakamarek duszy? Co przez kilkadziesiąt lat było głównym tematem kłębiących się myśli w bezsenne noce i próżniacze dni. Co tyle razy usprawiedliwiała na wszystkie możliwe sposoby i co czasem rozgrzeszała sama, by kiedy indziej traktować jako karę za grzechy popełnione w innym życiu, może przez kogoś innego, albo cierpienie na drodze do nieba, Gdyby tak już była po komunii, pojednania z Bogiem i Kościołem! Mogłaby od nowa z czystą kartą tworzyć wizerunek katoliczki. Co niedzielę i we wszystkie święta uczestniczyłaby we mszy świętej, przynajmniej raz w roku, klęcząc szeptałaby księdzu do ucha: „Więcej grzechów nie pamiętam..." - Jak to nie pamiętam?! A jakby rozłożyć ten grzech na czynniki. Zapomnieć (czy to możliwe?), stwierdzić, że „nie pamiętam", po czym wyspowiadać się z grzechu kłamstwa. Może wtedy łatwiej by się żyło? Bóg tak chciał! Niewiele zależy ode mnie, mimo że dostałam wolną wolę. Ale jaką słabą! Czy tajemnica spowiedzi obowiązuje obie strony? Jeśli tak, to musiałbym milczeć o t y m nawet w myślach. A może w tym roku uda mi się porozmawiać z kolędującym księdzem. Może okaże się sługą Bożym z prawdziwego zdarzenia... Przypomniała sobie, jak raz ksiądz zastał ją nad talerzem zupy i zagadnął coś na temat obrazu, na którym esesman przebija dłoń wyciągniętą po kromkę chleba. Nie podtrzymała rozmowy, potraktowała go jak intruza. Kiedy indziej z rodziną odświętnie ubraną przykładnie oczekiwała wizyty duszpasterskiej. Raz czy dwa nie otworzyła drzwi, to znów wyszła z domu, bo nie wiedziała, że „chodzi ksiądz". Próbowała też dyskutować z kolędującymi, czy to na temat skostniałego, według niej, prawa kościelnego, czy to spraw wiary. Zawsze jednakowo irytowało ją to, że za każdą kolędę trzeba płacić. Jakby nie wystarczyło całe wzburzenie, poruszenie sumienia, jakie zawsze przy tej okazji miało miejsce. - Nie idziesz do Boga, to On przyszedł do ciebie. - Przecież mam Go w sobie cały czas. No, może zdarza się, że o Nim zapominam, ale nie na długo. W tym stylu dyskutowała z sobą przy okazji corocznej kolędy. Tymczasem postanowiła, że w najbliższą niedzielę pójdzie do kościoła, skupi się na mszy świętej. Próbowała nie myśleć o napisie na kościelnym murze: RÓŻAŃCEM ZBAWIMY POLSKĘ EUROPĘ ŚWIAT, który pojawił się tam kilka dni temu. A jeśli myśleć, to tak, że przecież intencje twórcy tego hasła były dobre... Nie sądźcie... Nie wszyscy są tacy mądrzy... Wiara czyni cuda...Nie wiedziała o tym, że w tę sobotę ksiądz będzie chodził po kolędzie. Posprzątała trochę mieszkanie, które ostatnio bardzo przypominało poczekalnię dworcową w biednym kraju socjalistycznym, odkręciła kaloryfery - zrobiło się ciepło i miło. Wypiła kawę i kieliszek likieru. Była w domu sama. Rodzina rozproszyła się w to popołudnie. Dzwonek do drzwi i pytanie: „Przyjmujecie księdza?" wprawiły ją w popłoch. - Tak, tak, za chwilę, proszę najpierw wejść na górę! - Jak to, w sobotę? Przecież to dzień wolny od pracy. Od jakiej pracy? myślała. Szybko zdjęła z siebie dres, założyła sukienkę, uczesała włosy. Całkiem siwe włosy. No, niech będzie - srebrne - jak mówił mąż. Nigdy specjalnie nie lubiła lustra. Byłoby pierwszą rzeczą, z której zrezygnowałaby bez żalu, gdyby z jakichś powodów trzeba było ograniczyć ilość przedmiotów codziennego użytku. Roześmiała się głośno na myśl o tym, jak zareagowałaby na swoje odbicie, gdyby przez trzydzieści lat nie widziała własnej twarzy. Ostatnio odczuwała wyraźnie, co z człowiekiem robi czas. Czy gdyby miała łatwiejsze, lżejsze życie, wyglądałaby lepiej, ładniej, młodziej? - Też wymyślam problemy! „Piękne jest nie widoczne dla oczu" - wiem o tym od Małego Księcia. A brzydkie lepiej widzi się oczami? Uzmysłowiła sobie, żewiele razy słyszała do siebie kierowane: „Piękna!". Dziwne, ale tak było... Dzwonek. - Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! - Na wieki wieków! Proszę wejść. Nie mam wody święconej, nie wiedziałam... - Nic nie szkodzi, piękna. - To niemożliwe, przesłyszałam się - pomyślała. - Zaraz poświęcimy, piękna. - Słyszę, słyszę! Jednak możliwe - dziwiła się. Niedawno bardzo wzruszył ją komplement: „piękna" od młodego mężczyzny, ale to był jakiś artysta. A tu ksiądz. - Czy pani jeszcze pracuje? - zapytał. - Więc wie, że jestem stara i nie udaje, że jest inaczej. A on? Równie dobrze może mieć czterdzieści jak i pięćdziesiąt lat. Ma piękne oczy. Raz bardziej, to znów mniej zielone. Nie, chyba jednak niebieskie. Najpiękniejsze barwy dla oczu. Nie mogę przecież tak się wpatrywać... Nie chcę. - Pomódlmy się razem. Ojcze nasz... - Ręce też piękne i złożone jak lubię, nie splecione. - Piękna! Nie miała już żadnych wątpliwości. On, ten urodziwy mężczyzna powiedział to do niej, o niej. - Co robić??? - wpadała w popłoch. Będę udawała, że nie słyszałam. Jak trudno ukryć rozjaśniony wzrok, ożywione policzki, usta... - Różańcem naprawimy Polskę i Europę - wyszeptała, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co mówi i dlaczego.Ksiądz uniósł brwi. Lekko speszony zapytał: - Jak się żyje? - Gdyby pani czegoś potrzebowała... jakiejś otuchy... duchowej... wsparcia... Proszę przyjść na plebanię... Będę czekał... Z Bogiem. Jestem dzisiaj bardzo zmęczony, od piątej na nogach. Ledwie mała przerwa na obiad. Zostań z Bogiem, piękna... Nie odpowiedziała. Gdy tylko wyszedł, szybko przekręciła klucz w zamku i wyszeptała:- Apage Satanas! Potem głośniej i jeszcze głośniej: - Apage Satanas! Apage! Cisza. Włączyła radio, a stamtąd: "O piękna Pani..." Zgasiła w popłochu. Podeszła do lustra. Była piękna? Spłoszona, jakby złapano ją na czymś złym, oswajała się ze swoimi wyglądem. Piękna? - Zapomniałam dać mu kopertę! Weszła do nieoświetlonego pokoju i patrzyła przez okno na okrągły, jasny księżyc. - Świecisz światłem odbitym, piękny! Co to dokładnie znaczy? Nigdy nie lubiła fizyki i na zasadzie błędnego koła nie rozumiała jej praw, a astronomię sprowadzała do gwieździstego nieba, szczególnie w sierpniu i w śnieżne zimy, jak dziś. - Świecisz odbitym światłem, cokolwiek by to znaczyło, jesteś piękny... Ile maszlat, księżycu? Czas nie ma na ciebie żadnego wpływu?! Podobno patrząc na ciebie,widzę cię takim, jakim byłeś sekundę wcześniej. Sekunda. Jedna sekunda wystarczy,żeby powiedzieć „tak" lub „nie". Można też wypełnić ją milczeniem. Tylko ty i japamiętamy, kiedy i jak to było. Ty będziesz milczał z przyczyn oczywistych, a ja? Jesteś piękny i to sprawia, że chce się żyć.
|
|
|